chmura tagów
Aktualności
Różowy delfin
2022-10-20
"Bazując na prywatnych doświadczeniach pracy w teatrze i na scenie tańca, konkursach i audycjach, doświadczeniach związanych z przymusem ciągłego udowadniania talentu i wszechstronności, spróbuję nazwać emocje, jakie mogą towarzyszyć performerom w momencie oceniania ich przez osoby, które mają władzę i decydują o ich przyszłości" - pisze Michał Przybyła, autor spektaklu Czarny to mój szczęśliwy kolor, zorganizowanego przez Scenę Roboczą na Scenie Trzeciej Teatru Nowego w Poznaniu i stworzonego wspólnie z Marcinem Miętusem.
Przybyła sytuuje się niejako roli reprezentanta części środowiska artystycznego. Tej części, której ruchy śledzą baczne oczy nie tylko publiczności, ale również krytyków, Tej części, która jest również narażona na krytykę wewnętrzną - ze strony kolegów i koleżanek "po fachu". Bo że w każdym środowisku, także kulturalnym dochodzi do niesnasek i zakulisowych wojenek, wiemy wszyscy. "Nic co ludzkie", jak mawiają - choćbyśmy bardzo chcieli, aby było inaczej. Z drugiej strony pokaz odnosi się do doświadczenia depresji i próby wyjścia ze stanu utraty kontroli nad ciałem, którego ograniczenia i blokady świadczą dobitnie o stanie ducha i psychiki, są z nimi nierozerwalnie związane. Wydaje się więc, że spektakl dotyczy jednostkowych, indywidualnych przeżyć, ewentualnie doświadczeń tylko pewnej grupy osób, jednak u podstaw całej koncepcji pokazu, leży coś znacznie więcej: uniwersalność. Skutkuje to tym, że widz zostaje przez aktora wciągnięty w swoje działania. Nie piszę tego bez powodu.