chmura tagów
Aktualności
JA TU TYLKO CZYTAM. Dużo gotyku, zero Meksyku
2022-02-16
To ciekawy przypadek do zrecenzowania - kiedy opowieść płynie wartko i jest soczyście wciągająca, a z drugiej strony pozbawiona tego, co autorka uparcie chciała jej nadać. Ale zacznijmy od początku.
O Mexican Gothic zrobiło się głośno, gdy książka została okrzyknięta najlepszą powieścią grozy w 2020 roku, według czytelników portalu Goodreads. Takie czytelnicze plebiscyty nie zawsze są miarą jakości wybieranych tytułów, za to zawsze wiele mówią o trendach i oczekiwaniach, które nie omijają także rynku książki. Stąd już tylko krok do wydawania wybranych powieści w innych językach i doszukiwania się w nich tego, co tak anglojęzycznych czytelników urzekło.
Mexican Gothic rzeczywiście może urzec. Blurb na okładce mówiący o "Lovecrafcie połączonym z siostrami Brontë w Ameryce Łacińskiej" brzmi wystarczająco sugestywnie i romantycznie. I na pewno sprawi, że pewne grono czytelników rozmiłowanych w melancholijnych klimatach (jak niżej podpisana) po książkę sięgnie i bez reszty się w niej zatopi. Bo blurb nie kłamie - opowieść zbudowana trochę na motywach baśni o Sinobrodym potrafi zauroczyć tajemnicą i perspektywą "zamglonych" opisów, które sprawdzały się w klasyce i doskonale sprawdzają się także teraz. A jeśli odrzucimy czytelniczą marudność, wynikającą z tego, jak trudno momentami utożsamić się z nastoletnią i po nastoletniemu zbuntowaną bohaterką, to Mexican Gothic naprawdę ma szansę spodobać się wielu czytelnikom lubiącym delikatną grozę, która przez większość książki niczym nagłym nie atakuje, a jedynie szmera cicho pod głową.