chmura tagów
Aktualności
Detal czyni doskonałość
2021-07-07
- Doświadczone oko odróżni ślady narzędzi świadczące o tym, że ktoś był niechlujny i robił instrument w pośpiechu, od dowodów techniki pracy danego lutnika. Dobrze to widać na starych instrumentach: że w jednym miejscu jest taka faktura, w drugim inna; że tutaj była praca wykonana dłutem, a zaraz obok użyto cykliny - mówi Piotr Pielaszek*, zwycięzca Konkursu Lutniczego im. Henryka Wieniawskiego.
Lutniczy Konkurs im. Henryka Wieniawskiego jest pewnie dla młodych lutników tym, czym Skrzypcowy Wieniawski dla skrzypków - pewnego rodzaju ambitnym marzeniem. Czy wyobrażałeś sobie w dzieciństwie siebie na tym podium?
W dzieciństwie nie, bo wtedy jeszcze niespecjalnie interesowałem się lutnictwem. Ale odkąd się tym poważnie zająłem, czyli powiedzmy w liceum, to już tak. Konkursy lubiłem od zawsze. Może też przez to, że jako dziecko trenowałem judo i jeździłem z tatą i z naszym klubem na zawody po całej Europie. I chyba dlatego rywalizacja tak mi się podoba i dobrze kojarzy. Właściwie jak tylko zacząłem robić instrumenty, wiedziałem, że chcę tworzyć nowe i brać udział w konkursach.
Twoje zwycięskie skrzypce noszą nazwy Dali i Selva. Czy wszystkim swoim instrumentom nadajesz imiona?
Nie, tylko na potrzeby konkursów. Akurat te nazwy były nadane na gorąco - Dali to imię mojego kota, a Selva to po prostu słowo, które mi się podoba, oznacza dżunglę po hiszpańsku. Ja nie mam w zwyczaju nazywać instrumentów, chociaż niektórzy klienci mi mówili, że nazywają je sami dla siebie.