chmura tagów
Aktualności
ZAPISKI Z LAMUSA. Książka, która śmierdzi
2021-02-13
Kontrowersja to słowo-klucz w działalności niektórych twórców oraz grup artystycznych. W jednych można dzięki niej wzbudzić miłość, w drugich nienawiść. Nierzadko emocje te przeplatają się zresztą ze sobą. Szczególnie jeśli podstawą wspomnianej działalności twórczej jest satyra i dowcip, a obiekt żartów nie zawsze potrafi zdobyć się na propagowany wszędzie dystans do siebie. Tak jest dzisiaj, ale było i dawniej. Przykład? Klub Szyderców!
"Najpierw było «Zdziebłko», potem «Różowa Kukułka», wreszcie «Klub Szyderców pod Kaktusem». «Zdziebłko» rozleciało się z powodu braku pieniędzy i braku wewnętrznej zgody, «Różowa Kukułka» zamarła z powodu braku wewnętrznej zgody i nadmiaru pieniędzy. Klub Szyderców odznacza się brakiem pieniędzy a posiada natomiast zgodę. Wobec tego rokuje na przyszłość. Taką treść zawierało mniej więcej inauguracyjne przemówienie wodza Klubu Szyderców p. Artura Marji Swinarskiego"* - pisano w artykule Uczta Szyderców, którego podtytuł brzmiał: "Pod Kaktusem" szydzą, śpiewają i tańczą ("Nowy Kurier", nr 274/1932). "Ucztami Szyderców" nazywano wówczas występy Klubu odbywające się w sali Instytutu Mąkowskiego przy pl. Wolności 14a. "Sala jest na ten cel odpowiednio przygotowana. Nastrój panuje bardzo swobodny i miły. Goście siedzą przy stolikach, gawędzą z wykonawcami a w antraktach tańczą. Ta swoboda wytwarza specyficzną, bardzo sympatyczną atmosferę" - brzmiał opis tego wyjątkowego na mapie Poznania miejsca.