chmura tagów
Aktualności
ZAPISKI Z LAMUSA. Jak się miewa opera?
2020-10-20
Mowa już była o kinie, o literaturze, o muzyce oraz o audycjach radiowych. Słowem: o tych bardziej popularnych gałęziach kultury, które przyciągały szersze grupy odbiorców, spragnionych wrażeń wizualnych i dźwiękowych. Co jednak działo się wówczas ze sztukami pięknymi, tymi szlachetnymi ostojami wielowiekowej dążności człowieka do piękna? Czy odwracano od nich głowę na rzecz wrażeń, których dostarczała nowoczesność ze swoim galopującym postępem technologicznym? Czy było tu miejsce na fascynację malarstwem, rzeźbą, poezją lub operą?
"W epoce zawrotnego rozwoju techniki, w epoce zmagań się różnych idei społecznych, rewolucji w dziedzinie pojęć estetycznych, wielkiego kryzysu ekonomicznego, powszechnego zmaterializowania się a tym samym oddalenie się od wszystkiego, co jest iluzją, co może być jedynie strawą dla ducha - wszelkiego rodzaju sztuki piękne, z natury rzeczy, zostały zepchnięte na plan drugi, lub też porwane wirem burzliwego życia współczesnego, przestały służyć właściwemu celowi i upodobniły się statkom bez steru, miotanym kapryśną falą oceanu*" - brzmi niewesoła odpowiedź na moje pytanie, będąca równocześnie wstępem do artykułu zatytułowanego Na marginesie nowej inscenizacji "Carmen", który ukazał się w "Biuletynie Teatru Wielkiego w Poznaniu. Sezonie 1937/1938" (nr 6/1938). Kto jest autorem tego niewesołego podsumowania? Nie wiadomo. Podpisać się zapewne mogło jednak wielu ówczesnych, bacznych obserwatorów tego, co działo się na omawianym polu.