chmura tagów
Aktualności
Prosto z ekranu: "Photon"
2017-10-24
"Skąd wzięła się przestrzeń i czas? Dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Nauka nie zna odpowiedzi na te pytania. Niektóre religie znają". Mniej więcej tak zaczyna się opowieść o tym, skąd wzięła się materia, wszechświat, planeta Ziemia, a w konsekwencji my sami.
To nie jest film przyrodniczy. Ani naukowy. Ani tym bardziej fabularny. To wypadkowa wszystkich trzech, dość oryginalna zresztą w treści i w formie. Podczas dwugodzinnego seansu zostajemy bowiem wprost zasypani naukowymi faktami na temat powstania materii u zarania dziejów, jej stopniowego przekształcania się w planety, gwiazdy i inną kosmiczną - no właśnie - materię. Mniej więcej w połowie koncentrujemy się na rozwoju organizmów żywych (w tym człowieka), a kończymy na futurologicznych wizjach świata przyszłości, w których nie ma już żywych ludzi, są za to gigantyczne bazy danych i samoreplikujące się maszyny, które je obsługują. Brzmi przytłaczająco? W istocie tak jest, lecz trudno traktować to jako zarzut pod adresem twórców "Photonu", którzy jak na kinowe ograniczenia czasowe i tak sprawnie skondensowali całą dostępną nam obecnie wiedzę.