chmura tagów
Aktualności
10. Short Waves Festival już za nami
2018-04-02
Dziesiąta edycja poznańskiego festiwalu dedykowanego krótkiej formie filmowej nie oznacza wcale, że impreza okrzepła. Ciągle się zmienia, a zarazem uparcie unika dojrzałości - tak, jak twórcy samych "szortów" mają to w zwyczaju.
Bierze się to ze specyfiki krótkiej formy filmowej, bo dla niewielu reżyserów filmowych stanowi ona świadomy wybór. To zwykle raczej przykra konieczność, wymóg w artystycznej edukacji kierunkowej, wprawka przed średnim czy pełnym metrażem. Chyba, że twórca zajmuje się realizacją animacji, bądź preferuje teledyski. Tkwienie w stanie "jestem jeszcze przed pełnoprawnym debiutem" wpływa na to, że wiele krótkich metraży przyciąga (lub drażni) aurą nieletniości, brakami warsztatu, budżetu czy doświadczenia. Adeptom dziesiątej muzy trudno jest poprawnie zmajstrować konstrukcję szortu i zwykle coś się po drodze nie dopowie, omsknie. A jeszcze trudniej powiedzieć coś mądrego i nowego. Dlatego co roku odczuwam na Short Waves Festival pomieszanie nadziei i fascynacji z frustracją, irytacją i nudą. Zawsze odkryję coś ciekawego, choć płacę za to migreną i poczuciem przesytu (licznik tytułów bije na festiwalu w zawrotnym tempie). Jednak nie prycham z pogardą na kiepskie filmy, bo wiem, że trzeba je traktować z wyrozumiałością i sympatią. Wystarczy sprawdzić, co za młodu robili dziś cenieni filmowcy, a przekonamy się, że często wychodziły im okropne niedorzeczności. To śmieszny, choć wyjątkowo mocno zakorzeniony mit, że każdy był jak Roman Polański. Większość zachowywała się jak twórcy robiący filmy, które po zakończeniu tegorocznej edycji Short Waves będziecie chcieli jak najszybciej wyprzeć z pamięci. To nie tyle zarzut, co naturalny stan rzeczy.